Zaobserwować można taki trend, że BJJ coraz bardziej zmierza w kierunku sportu. Coraz więcej osób trenuje BJJ jako rodzaj ćwiczeń fitness. Nie jest to moim zdaniem nic złego, bo każdy rodzaj aktywności fizycznej jest fundamentem w budowaniu zdrowego ciała. Coraz więcej tez osób startuje na zawodach i to ich najbardziej motywuje do treningów.
Chciałem dzisiaj poruszyć taki temat, czy trenując na co dzień, nie ważne czy rekreacyjnie, czy do zawodów, nie tracisz z oczu esencji Brazylijskiego Jiu Jitsu? Co jest według mnie tą esencją? Dla mnie jest to efektywność ruchów, technik i skuteczność w walce ponad wydajność fizyczną. To na czym opierało się Brazylijskie Jiu Jitsu w czasach gdy zostało tworzone.
Nie wiem czy ciągłe gonienie za poprawą sprawności fizycznej ma sens dla większości osób trenujących. Nie zrozum mnie źle, bez sprawnego ciała, nie dasz rady wykonać technik. Ale coraz więcej osób stawia na pierwszym miejscu warunki fizyczne, bo tak wygrywa się zawody. Bo przyjęło się, że z dwóch osób o podobnych umiejętnościach technicznych, ta silniejsza wygra w walce.
Co jednak umyka nam w pogoni za wygraną? Do głosu dochodzi ego. Ktoś może pomyśleć, co w tym złego? Przecież dzięki temu nie odpuszczam w walce, prę cały czas do przodu i wzmacniam swoją psychikę. Nie lenię się podczas technik, nie oddaję pozycji za darmo. Bardzo dobrze, tylko czemu robisz to za każdym razem, podczas każdej walki czy zadaniówki? Nie ważne czy walczysz z białym czy czarnym pasem. Nie ważne czy masz jeszcze rezerwy energii, czy dobrą pozycję do ataku, próbujesz zawsze z całych sił. A co jeśli nie masz już siły dłużej bronić się przed naporem przeciwnika? Ego może przejąć władzę i działać wtedy na Twoją niekorzyść.
O co mi w tym wszystkim chodzi? O to, że jest czas na mocne walki i czas na naukę. Naukę techniki i efektywności w walce. Naukę zarówno ucieczek jak i ataków, a także wyprzedzania przeciwnika nie o jeden krok, a o dwa albo trzy.
Jak więc to ćwiczyć? To bardzo proste i bardzo trudne za razem. Ja stosuję taką zasadę, że szczególnie jeżeli mam jakiś słabszy dzień i jestem zmęczony, to staram się walczyć wykorzystując jak najmniej energii. Z mniejszymi zawodnikami z niższym stopniem staram się efektywnie atakować, a z więszymi i silniejszymi, częściej bronić się. Czasami specjalnie wpadam w jakieś trudne sytuacje i staram się z nich wydostać i nie zawsze udaje mi się wyjść cało z opresji.
No dobrze, ale wszyscy tak mówią, a nikt się do tego nie stosuje. No właśnie, bo tu przychodzi ta trudna rzecz, czyli trzeba zapomnieć o wygranej. To czy uda się technika czy nie, nie ma znaczenia. Zależy mi tylko na tym, żeby spróbować nie tracąc przy tym zbyt dużo energii. Ile to jest zbyt dużo? Nie wiem, ale wiem na pewno, że jak przeciwnik sapie mi nad uchem i z trudem łapie powietrze, a ja oddycham jeszcze przez nos, to znaczy, że dobrze wykonuję zadanie. Stosuję tą zasadę we wszystkich możliwych sytuacjach zarówno atakach jak i ucieczkach, a także kontroli przeciwnika. Pamiętaj, że nie ma wstydu, jeżeli klepiesz na treningu. Dodatkowo, ktoś niższy stopniem będzie miał satysfakcję z tego, że dobrze wykonał swoją akcję. Musisz pamiętać, że nie możesz podkładać się specjalnie i nie bronić się w ogóle, bo w takim przypadku żadna ze stron niczego się nie nauczy.
Nie jest sztuką odpoczywać co drugą walkę, omijać treningi i potem gnoić wszystkich jak popadnie. Sztuką jest uczyć się rozkładać siły w czasie walki, a nawet całego treningu lub całych zawodów. Sztuką jest używanie tylko tyle energii ile trzeba, ani więcej, ani mniej. Sztuką jest być prawdziwym mistrzem techniki przez wiele lat, a nie najtwardszym gościem na sali przez jeden sezon. Taki morał z tej opowieści.