Myślisz, że nie jesteś ciotą? Treningi na macie, to weryfikują. Ile razy zdarzyło ci się, że oddałeś za darmo jakąś pozycję? Siadłeś na dupę przechodząc gardę, dałeś sobie przejść nogi i nie próbowałeś tego odrobić, albo spanikowałeś przy ledwo zapiętej technice kończącej. Jak widzisz nie jesteś taki dobry jak Ci się wydaje. Jest dużo do poprawienia, a podstawową rzeczą jest twoja głowa.
Wszystko zaczyna się w Twojej głowie. Czasami przegrywasz nie zaczynając nawet walki. Zdarzyło Ci się to na pewno na zawodach. Wyszedłeś tak obsrany, że czekałeś tylko na sędziego, który da sygnał, że to już koniec. A potem żałowałeś, że byłeś takim tchórzem, bo teraz czujesz, że mógłbyś wygrać z łatwością.
Co zrobić, żeby więcej do tego nie dopuścić. Żeby walczyć jak lew i nie bać się porażki. Jak stłamsić w sobie tego lękliwego, małego człowieczka, który wychodzi w najmniej pożądanym momencie.
Można pomyśleć, że ciągłe wystawianie się na sytuacje stresowe spowoduje to, że przyzwyczaję się do tego i już nie będę się bał. Jednak moim zdaniem, trzeba poszukać głębiej. Dostać się do przyczyny tego lęku i ją wyeliminować.
Wszystko zaczyna się od małych rzeczy. Drobnostki, które uważasz za nieistotne potrafią z efektem kuli śnieżnej przeobrazić się w duże problemy. Zaczyna się niewinnie, od wymówek, złych nawyków, małych lęków i chowaniu się w bezpieczne miejsce. Ile razy miałeś tak, że opuściłeś trening, bo miałeś „gorączkę” 37 stopni, albo ciężki dzień w pracy, zakupy do zrobienia, dużo nauki, projekt na głowie, itd. Ile razy pomyślałeś, że ten batonik, czy jedno piwko Ci nie zaszkodzi? Jak długo odpoczywałeś po zawodach? Takich przykładów można mnożyć miliony. Ale od tego się zaczyna. Najbliższe osoby jeszcze poklepią Cię po ramieniu, żeby poczuć się dobrze z ich własnymi słabościami.
Myślisz, że opuszczając treningi, olewając dietę i przygotowania będziesz pewny siebie na zawodach, albo na sparingach? Nie pomogą Ci żadne sztuczki psychologiczne, oglądanie ulubionych hajlajtów i wmawianie sobie „jestem zwycięzcą”.
Walka w Brazylijskim Jiu Jitsu jest jak codzienna walka w życiu. Widzę jak wiele osób nie radzi sobie na macie. Czy w życiu jest inaczej? Nie wydaje mi się. Wszystko opiera się na tych samych założeniach. Dlatego często powtarzam, że BJJ może zmienić Twoje życie na lepsze. Jak więc tego dokonać?
Po pierwsze musisz uświadomić sobie swoją wartość. To jakim jesteś człowiekiem i co hamuje cię przed byciem lepszym. Jakie są Twoje mocne i słabe strony. Co rozwijać i co da Ci dużą przewagę nad innymi, a co eliminować, żeby ten rozwój był jeszcze lepszy. Zacznij dbać o siebie. Skup się na tym i wykluczaj lub ograniczaj wszystko co Cię rozprasza. Zarządzaj swoim czasem, tak żebyś mógł najpierw robić rzeczy najważniejsze w życiu. Zobaczysz wtedy ile zostanie Ci czasu na przyjemności.
Dobrym przykładem na to jak zmienić się w bestię jest nasz Augusto. Z zakompleksionego chłopaka, na naszych oczach, zmienia się w potwora. Widać jak wzrosła jego samoocena i to przekłada się na skuteczność w walce. Niektórzy już powoli boją się z nim walczyć. Augusto nie szuka też wymówek. Pracuje na 3 zmiany i często przed samą pracą, albo nie wyspany po nocy, przychodzi na trening. W życiu prywatnym na pewno też zaszły u niego pewne zmiany na lepsze. Ale wszystko przez to, że nieświadomie, czy świadomie zaczął coś w sobie zmieniać.
Praca nad sobą, to najlepsze, co możesz zrobić w swoim życiu, bo dzięki temu osiągniesz co tylko chcesz. Wiedz, że każda mała słabość, którą akceptujesz może przerodzić się w problem nie do rozwiązania. Dlatego zacznij od małych rzeczy, bo one robią wielką różnicę.